Radio Białystok | Wiadomości | Proces o napaść na operatora Polsatu - białostocki sąd chce nowej opinii medycznej ws. obrażeń
Potrzebna jest nowa opinia lekarska na temat obrażeń, których doznał operator telewizji Polsat, zaatakowany w Puszczy Białowieskiej w czasie pracy przy materiale na temat wycinek drzew i protestów aktywistów ekologicznych - zdecydował w czwartek (18.04) Sąd Okręgowy w Białymstoku.
Będzie to najprawdopodobniej ostatni dowód w tej sprawie
Będzie to najprawdopodobniej ostatni dowód w tej sprawie; w czwartek sąd przesłuchał dwóch ostatnich świadków, wysłuchał też uzupełniającej opinii biegłej z zakresu medycyny. Po tym zdecydował, że potrzebuje jednak nowej opinii specjalistów z zakładu medycyny sądowej.
Chodzi o to, że obecna opinia biegłej jest sprzeczna z orzeczeniem lekarza ZUS.
Według biegłej, obrażenia, których doznał operator nie były poważne (w zapisie Kodeksu karnego skutkowały naruszeniem czynności ciała lub rozstrojem zdrowia na okres krótszy, niż 7 dni). W czwartek podtrzymała ona przed sądem swoją ocenę stanu zdrowia poszkodowanego, który uskarżał się na obrażenia głowy oraz kręgosłupa na odcinku szyjnym. Mówiła, że nie było dowodów na przyjęcie, iż okres takiego rozstroju zdrowia będzie dłuższy, niż tydzień. - Nie było złamań, dyskopatii pourazowej, krwiaków okolic kręgosłupa - powiedziała biegła.
Tymczasem po zakończeniu leczenia orzecznik ZUS stwierdził 5-procentowy, długotrwały uszczerbek na zdrowiu spowodowany wypadkiem przy pracy; sam poszkodowany operator mówił na początku procesu, że ponad miesiąc był na zwolnieniu lekarskim. Ustalenie tego, jak długi był okres rozstroju zdrowia, ma znaczenie dla zarzutów i ewentualnej kary.
Oskarżeni w tej sprawie to pracownicy tzw. zakładu usług leśnych
Oskarżeni w tej sprawie to ojciec i syn, pracownicy tzw. zakładu usług leśnych, który na zlecenie Lasów Państwowych prowadził w puszczy wycinki. Prokuratura zarzuca im m.in. naruszenie prawa prasowego, poprzez użycie przemocy w celu zmuszenia do zaniechania tzw. interwencji prasowej, czyli przygotowania publikacji telewizyjnej o sytuacji w Puszczy Białowieskiej.
Sąd w Białymstoku zajmuje się wydarzeniami z 29 lipca 2017 r., kiedy ekipa telewizji Polsat News realizowała materiał w Puszczy Białowieskiej. Trwały tam wtedy protesty aktywistów ekologicznych, na które negatywnie reagowali niektórzy pracownicy firm pracujących przy wycince na zlecenie Lasów Państwowych.
Z aktu oskarżenia hajnowskiej prokuratury wynika, że na drodze Teremiski – Narewka do operatora Polsatu podjechał samochód, z którego wysiadło dwóch mężczyzn. Jak wynika z ustaleń śledztwa, jeden z nich najpierw uderzył w wizjer kamery, a potem zadał operatorowi cios pięścią w głowę. Ten włączył kamerę i zaczął uciekać, wzywając przy tym pomocy. Napastnicy ruszyli za nim samochodem (operator uciekł do rowu, by uniknąć potrącenia), po czym drugi z tych mężczyzn powalił go na ziemię, przygniótł kolanem głowę i wykręcił ręce. Kamerę, która uderzyła o ziemię, gdy operator został przewrócony, zabrali i odjechali. Kiedy nie udało im się odtworzyć nagrania, zabrali karty pamięci. Ostatecznie kamerę i jej uszkodzone elementy odwieźli i zostawili przy drodze.
Operator trafił do szpitala, potem długo był na zwolnieniu lekarskim
Operator trafił do szpitala, potem długo był na zwolnieniu lekarskim. Policja zatrzymała obu napastników jeszcze w dniu napaści; mają 22 i 48 lat. Uszkodzenia sprzętu telewizyjnego na szkodę Polsatu zostały w śledztwie wyliczone na 14,3 tys. zł.
Obaj oskarżeni nie przyznają się do winy. Według ich wersji, nie było napaści, a jedynie próba "usunięcia w celu ochrony życia i zdrowia" mężczyzny z kamerą w ręce. - Bo próbował za wszelką cenę wtargnąć w miejsce, gdzie prowadzona była wycinka drzew, teren był oznaczony tablicami - mówił przed sądem na pierwszej rozprawie starszy z oskarżonych.
W związku z koniecznością uzyskania kolejnej opinii biegłych z zakresu medycyny, a wcześniej również - potrzebnej biegłym - dokumentacji medycznej, którą dysponował lekarz-orzecznik ZUS, sąd odroczył sprawę do połowy czerwca.