Radio Białystok | Wiadomości | 25 lat więzienia ws. brutalnego zabójstwa w Dziadkowicach
Białostocki sąd apelacyjny nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących i utrzymał w środę (25.05) karę 25 lat więzienia dla 43-letniego mężczyzny, oskarżonego o brutalne zabójstwo jego znajomego w Dziadkowicach. Wyrok jest prawomocny.
25 lat więzienia i 100 tys. zł zadośćuczynienia
Zgodnie z wnioskiem pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych, skazany ma też zapłacić piątce dzieci zmarłego łącznie 100 tys. zł zadośćuczynienia (po 20 tys. zł każdemu) i pokryć ich wydatki procesowe.
Do zbrodni doszło w lipcu ubiegłego roku. Według ustaleń śledztwa Prokuratury Rejonowej w Białymstoku, oskarżony działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa; najpierw uderzył ofiarę butelką w głowę, powalając mężczyznę na ziemię, potem kopał go i bił pięściami po całym ciele (w tym po głowie), a potem jeszcze zdarł z niego ubranie i zadawał kolejne ciosy m.in. rozbitą butelką, okaleczając ciało.
Zakrwawione zwłoki znaleźli - w krzakach przy sklepie w Dziadkowicach - przechodnie. Policja zatrzymała początkowo czterech mężczyzn, wśród nich właśnie 43-latka, mieszkańca wsi z okolic Dziadkowic. Według ustaleń śledczych, był on skonfliktowany z ofiarą i to mogło być motywem zbrodni; kilka lat wcześniej był skazany za kradzież z włamaniem na jego szkodę. Zatrzymani byli w grupie mężczyzn, która niedaleko sklepu piła alkohol i to tam doszło do kłótni zakończonej zabójstwem.
Oskarżonemu groziło dożywocie
Oskarżonemu groziło dożywocie, od zatrzymania jest tymczasowo aresztowany. Do zarzutów ostatecznie nie przyznał się, choć w pierwszych wyjaśnieniach to zrobił. Potem twierdził jednak, że został do tego przymuszony przez przesłuchujących go policjantów.
W październiku sąd pierwszej instancji skazał 43-latka na 25 lat więzienia. Prokuratura chciała takiej kary, więc apelacji w tej sprawie nie składała. Nie zrobił też tego pełnomocnik dzieci zmarłego. Obrona chciała uniewinnienia od zarzutu zabójstwa, ewentualnie uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do pierwszej instancji lub niższego wyroku za spowodowanie obrażeń, które skutkowały śmiercią.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku karę w środę (28.05) utrzymał, oddalając apelację obrońcy. "Prawidłowy i sprawiedliwy, sprawca działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa, nie było uzasadnienia dla zmiany kwalifikacji prawnej czynu" - mówiła o wyroku sędzia Brandeta Hryniewicka, przewodnicząca składu orzekającego.
W ustnym uzasadnieniu zwracała uwagę, że nietrzeźwemu, słabszemu fizycznie i niestawiającemu oporu mężczyźnie sprawca zadał wiele ciosów, m.in. w głowę, używał szklanej butelki i jakiegoś innego twardego przedmiotu, np. cegły lub kamienia.
"Wyjątkowe bestialstwo"
Przywoływała opinię biegłych medycyny sądowej, którzy zwracali uwagę, że w swojej praktyce zawodowej nie spotkali się z taką liczbą obrażeń; to 75 ran ciętych, kilkanaście tłuczonych, blisko sto siniaków i ponad pół tysiąca otarć. "To wszystko dowodzi, w jak straszny, okrutny sposób zachował się oskarżony w stosunku do pokrzywdzonego" - mówiła sędzia Hryniewicka, określając to działanie mianem "wyjątkowego bestialstwa".
Karę 25 lat więzienia sąd apelacyjny uznał za surową, ale nie za "rażąco" surową. "Eliminacyjna, ale umożliwia skazanemu powrót na wolność" - uzasadniała sędzia Hryniewicka. Przypomniała, że sprawca był wcześniej karany, m.in. za podpalenie własnych zabudowań gospodarczych, a zbrodni dopuścił się niedługo po wyjściu z więzienia. Sąd uzasadniał, że to osoba "nielicząca się z prawem, zasadami współżycia społecznego, która może w przyszłości zagrażać społeczeństwu".