Radio Białystok | Gość | Bartosz Bezubik [wideo] - prezes Zakładu Przemysłu Sklejek Biaform
- Wydaje mi się, że podobnie jak w przypadku Bojar, tym bardziej na Dojlidach wniosek o utworzenie parku kulturowego nie zyska aprobaty stosownych instytucji - mówił na antenie Polskiego Radia Białystok Bartosz Bezubik.
Zwolennicy utworzenia parku kulturowego obejmującego część Dojlid w środę (10.05) organizują spacer po dzielnicy. W jego trakcie planują konsultacje na temat swojego pomysłu, za którym opowiedziało się też już kilku białostockich radnych.
Jednocześnie z Dojlid zamierza się wyprowadzić Biaform - Zakład Przemysłu Sklejek. O tym z prezesem firmy - Bartoszem Bezubikiem rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Już za kilka lat białostockie Dojlidy mogą zmienić się w błyskawicznym tempie, bez względu na to, jaki będzie scenariusz tych zmian. Może tam powstać park kulturowy, lub bloki mieszkalne w miejscu słynnych Sklejek. Panie prezesie, jaki jest pana stosunek do utworzenia parku kulturowego?
Bartosz Bezubik: Trudno mi zająć jednoznaczne stanowisko dlatego, że zbyt mało wiem na temat pomysłu utworzenia parku kulturowego. Miałem okazję zapoznać się z wstępną koncepcją utworzenia parku. Mam kilka wątpliwości co do tego pomysłu.
Wiem, że kilka lat temu pojawiła się taka inicjatywa utworzenia parku na terenie osiedla Bojary, które charakteryzuje się dużo większą ilością obiektów zabytkowych w stosunku do Dojlid i tam instytucje, które opiniują tego rodzaju wnioski wypowiedziały się negatywnie. Wiec mówiąc wprost…
Liczy pan na to, że jednak ten park kulturowy nie powstanie, póki wy tam jesteście?
Może nie liczę, ale wydaje mi się, że podobnie jak w przypadku Bojar, tym bardziej na Dojlidach taki wniosek nie zyska aprobaty stosownych instytucji.
A jak godziłoby to w interesy Sklejek?
W mojej ocenie powstanie parku kulturowego na terenie naszej fabryki oznaczałoby tak naprawdę koniec naszego zakładu, bo do tych wątpliwości mogę dodać jeszcze to, że nie do końca rozumiem powody, dla których obszarem parku miałby być objęty również teren naszego zakładu.
Nie ma żadnej tkanki historycznej na terenie samego zakładu – te budynki, którymi dysponujemy, powstały dużo później. To są budynki powojenne, budynki, które były budowane w systemie gospodarczym, tak to mogę określić. Ta technologia była technologią okresu niedoboru, czyli gospodarki socjalistycznej.
W mojej ocenie – ja oczywiście nie jestem ekspertem w dziedzinie ochrony budowli, ale naprawdę nie ma czego na terenie naszej fabryki chronić. Oddzielną sprawą jest np. tzw. Pałacyk Hasbachów po drugiej strony ulicy Dojlidy Fabryczny, czyli pierwotnie dom rodziny Hasbachów, która założyła fabrykę, w której jesteśmy, ale to są zupełnie odrębne byty. Naprawdę, na terenie naszego zakładu nie mamy czego chronić i z tego punktu widzenia nie do końca rozumiem tę inicjatywę.
Pomysłodawcy przekonują, że dzięki tej inicjatywie ochroną zostałyby objęte historyczne obiekty, takie jak hala fabryczna w Zespole Sklejek, stawy, dawna bocznica kolejowa…
Może zacznijmy od końca. Bocznica kolejowa nie istnieje na terenie naszego zakładu – została zlikwidowana wiele lat temu. Staw jest stawem stricte przemysłowym – też nie widzę tutaj żadnego charakteru zabytkowego. Wiem, że tam się przewijał tzw. staw młyński, który znajduje się na tyłach Pałacyku Hasbachów, a nie ten staw, który jest na terenie naszej fabryki.
Jedyna hala, która architektonicznie być może jest warta jakiejś ochrony, to jest hala przy ul. Dojlidy Fabryczne i w żadnym koncepcie, który jest mi znany, ta hala nie ma podlegać wyburzeniu, tylko ma zostać i pełnić funkcję usługową.
To już kolejny raz, kiedy czujecie się poniekąd zagrożeni? Osiem lat temu były protesty pracowników Biaformu w związku z planem zagospodarowania przestrzennego miasta.
Tak. Trwanie w obecnej lokalizacji dla Biaformu oznacza wygaszanie działalności produkcyjnej. Od kilku lat staramy się o to, by został uchwalony plan na terenie naszych działek, naszych nieruchomości. Osiem lat temu mieliśmy podobną sytuację. Trwała inicjatywa planistyczna, plan był poddany pod głosowanie rady miasta. Został uchwalony, natomiast ze względu na wadę prawną, którą posiadał, wojewoda podlaski uchylił ten plan i tak naprawdę dzisiaj mamy powtórkę z rozrywki po mniej więcej ośmiu latach.
Ale na wszelki wypadek próbujecie wyprowadzić się stamtąd. Sześć lat temu kupiliście tereny pod Wasilkowem. Zmiana lokalizacji – ucieczka właśnie, czy faktycznie chęć rozwoju?
Powodem do przenosin jest przede wszystkim chęć rozwoju. Nie nazwałbym tego ucieczką, wręcz nie używałbym tego sformułowania. Rzeczywistość, która nas otacza, zmienia się każdego dnia. Świat nie stoi w miejscu, świat jest bardzo dynamiczny i w dzisiejszych czasach trwanie takich zakładów jak Biaform w centrach miast, bo Białystok niejako obrósł nasz zakład, nie ma z ekonomicznego punktu widzenia uzasadnienia.
I kłopoty logistyczne z dostawą towaru, z odbiorem.
Tak. Już w tej chwili myślę, że jesteśmy dość uciążliwym sąsiadem dla mieszkańców osiedla Dojlidy. Ruch samochodów ciężarowych jest dość znaczny – to jest kilkadziesiąt samochodów w ciągu doby, głównie w ciągu dnia, ale ten ruch jest spory. Chcemy się rozwijać i w perspektywie kilku lat mogłoby to oznaczać ruch samochodowy na poziomie stu i więcej samochodów dziennie. To jest taka skala, która w mojej ocenie nie ma racji bytu na terenie osiedla.
Więc dla dobra mieszkańców Dojlid im szybciej przeniesiecie się pod Wasilków, tym lepiej. Ale co musi być spełnione, żeby tak się stało?
My oczywiście musimy wykorzystać wszystkie zasoby, które posiada spółka do tego, żeby relokacja zakładu była możliwa. Główną barierą do przenosin są oczywiście pieniądze, a jednym z zasobów, którymi dysponujemy jest nieruchomość, którą chcielibyśmy korzystnie dla firmy sprzedać.
A dziś możecie to zrobić korzystnie?
Dzisiaj sprzedaż tego gruntu oznacza koniec zakładu, dlatego że na bazie warunków zabudowy, które posiadamy, zabudowa musiałaby trwać równocześnie z funkcjonowaniem zakładu, co jest tak naprawdę nierealne, bo dalsze zbliżanie się jakichkolwiek budynków mieszkalnych do zakładu będzie oznaczało konieczność zamykania naszej aktywności.
Czyli jaki scenariusz pan teraz przewiduje dla Biaformu?
Scenariusz najbardziej korzystny dla Biaformu, który ja widzę i który określiłbym mianem celu, do jakiego dążymy jest taki, że udaje nam się już po uchwaleniu planu miejscowego dla naszego terenu zbyć ten grunt dla inwestora, a następnie w taki sposób przeprowadzić tę transakcję, żeby sukcesywnie spływały do nas pieniądze, po to, żeby z jednej strony prowadzić działalność gospodarczą i produkcyjną, którą prowadzimy, a równolegle budować nowy zakład. Tak, żeby nie stracić żadnego dnia na to, że zakład nie funkcjonuje, że nie pracuje.
Bez względu na to, czy spełnią się plany pomysłodawców utworzenia parku kulturowego, czy też plan Biaformu Dojlidy w niedługim czasie mogą się bardzo zmienić. Dziękuję panu za rozmowę.
Dziękuję.