Radio Białystok | Gość | prof. Robert Ciborowski [wideo] - rektor Uniwersytetu w Białymstoku
- Weźmy najlepsze czasopismo na świecie. Publikujemy tam artykuł. Ile osób go przeczyta? Z 10 pewnie, razem z edytorem. Natomiast jak opublikujemy artykuł na portalu społecznościowym, to przeczyta go 10 tys. I co jest bardziej wartościowe?
Uniwersytet w Białymstoku rozpoczyna rok akademicki z nową strukturą organizacyjną. Wynika to z wymogów, jakie na uczelnie nałożyła nowa ustawa o szkolnictwie wyższym. Nowa struktura ma przygotować UwB do zmian w sposobie finansowania.
Późną wiosną 2020 roku powinien być gotowy raport dotyczący możliwości połączenia Uniwersytetu i Politechniki Białostockiej, który ma wskazać korzyści i najlepsze formy ewentualnej fuzji placówek.
Na UwB studiuje około 11 tysięcy studentów. Z rektorem Uniwersytetu w Białymstoku profesorem Robertem Ciborowskim rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Zajrzałem na stronę internetową UwB a tam dokonała się rewolucja na miarę likwidacji Kościoła unickiego. Nowy podział. Trzeba się wszystkiego uczyć na nowo.
prof. Robert Ciborowski: To prawda. Zmieniliśmy strukturę bardzo głęboko. Właściwie poszliśmy ścieżką, która w pewnym stopniu wynikała z ustawy. Nasi pracownicy zadeklarowali się do określonych dyscyplin. Deklaracje te będą skutkowały tym, że za 2 lata właśnie te dyscypliny będą oceniane, z czego to później będzie wynikać, ile dostaniemy środków budżetowych na działanie. Okazało się, że po złożeniu deklaracji wyszło nam 14 dyscyplin, a zatem stworzyliśmy 14 jednostek.
Co ta rewolucja oznacza dla uczelni?
Oznacza tylko tyle, że jesteśmy teraz bardziej sprofilowani w dyscyplinach, które mają osiągać określone wyniki. Tak jak powiedziałem wcześniej, wyniki te będą przekładały się na nasze finansowanie. W nowym algorytmie finansowanie uczelni tak naprawdę ponad 70 proc. środków będzie zależało od naszych wyników naukowych, więc w każdej dyscyplinie będziemy musieli mieć publikacje, badania, granty.
Czyli wajcha przełożona została na drugą stronę - już nie studenci tylko badania naukowe.
Dokładnie tak. Duże uczelnie będą rozliczane przede wszystkim z tego, ile mieliśmy publikacji, grantów, różnego typu badań, projektów na przykład współpracy z otoczeniem gospodarczym. To się przełoży na wyniki, które będą przeliczane wprost na złotówki.
Przetrwacie?
Zdecydowanie. My się zupełnie tego nie obawiamy. Oczywiście zagrożeniem, które może wystąpić przy finansowaniu, jest podział na uczelnie badawcze i pozostałe.
Postęp bierze się z konkurencji. Musi być rywalizacja, żeby był rozwój. Natomiast stworzenie grupy uczelni badawczych tak naprawdę spowoduje, że one będą spokojne o siebie, a więc między sobą de facto praktycznie nie będą konkurowały. Natomiast my nie będziemy mogli z nimi konkurować, bo one dostaną dodatkowe środki, które spowodują, że finansowo nie będziemy w stanie ich doganiać.
To co będzie bez konkurencji?
Myślę, że będą dwie grupy uczelni. Będzie spokój, bo będzie ciężko awansować z drugiej do pierwszej, bo jeśli przez kilka lat ma pan o 10 proc. większe finansowanie, a w przypadku dużych uszczelnić mówimy o dziesiątkach milionów złotych, to praktycznie będzie nieosiągalne.
Największym zagrożeniem będzie to, jeśli budżety uczelni badawczych nie zostaną wyjęte poza budżet uczelni wyższych jako całości. Wtedy będzie jeszcze większy problem, bo de facto z uczelniami, które będą mocniej wspierane, będziemy rywalizować praktycznie o te same pieniądze. A rywalizacja ta, tak jak powiedziałem, z góry jest przegrana.
Zatem patrzymy, co będzie się działo. Mam nadzieję, że te budżety zostaną wydzielone, a "awans" będzie jednak możliwy. Będą konkursy. Oczywiście wszystko będzie zależało od kryteriów, jakie trzeba będzie spełnić. Proszę zobaczyć, że jak popatrzymy na kryteria obiektywne, jeśli chodzi o naszą uczelnię, to mamy 6. miejsce w Polsce pod względem liczby publikacji naukowych. To jest kryterium obiektywne. Szóste miejsce. Najlepiej w regionie.
Jeśli chodzi o efektywność wydatkowania środków, mamy 10. miejsce w Polsce na ponad setkę uczelni. W kryteriach obiektywnych naprawdę wypadamy znakomicie. Natomiast niestety nie są to jedyne kryteria, które decydują o finansowaniu, bo istnieje szereg kryteriów ekstensywnych, na które wpływu nie mamy. A one z kolei działają na korzyść uczelni dużych. Przeskoczyć tych barier nie jesteśmy w stanie.
Ale ta reforma idzie trochę wbrew trendom. Na całym świecie nauka się łączy, nie wydziela się czystych dziedzin. Są badania, powstają wynalazki nie z wydzielonych tylko z połączonych dziedzin.
Zdecydowanie tak. Na świecie de facto nie ma czegoś takiego jak podział na sztywne dyscypliny, w ramach których coś robimy. Interdyscyplinarność, czy w ogóle mieszanie się - mówiąc kolokwialnie - różnych obszarów nauki jest jak najbardziej wskazane.
Oczywiście nam ustawa tego nie zabrania. Jak najbardziej możemy szereg różnych rzeczy robić interdyscyplinarnie i wcale nie są one gorzej punktowane niż te, które się robi w dyscyplinach. Ale patrząc na sposoby działania uczelni czy te struktury, które się tworzą, to one jednak są zbyt skostniałe. I niestety stworzenie grup dyscyplin spowoduje właśnie to, że większość uczelni pójdzie w strukturę opartą na klasycznych dyscyplinach, bo z tego będziemy później rozliczać pracowników.
Powiem tak. Wiele lat temu, bo ta reforma rozpoczęła się na dobrą sprawę 10-11 lat temu, myśmy niestety poszli w taką reformę opartą na różnych ilościowych parametrach, co z punktu widzenia nauki jest fatalne. Punktacja, rozliczanie, algorytmy - 99 proc. ludzi tego nie rozumie, bo po co? Nie ma sensu się tym zajmować. Natomiast to decyduje o naszej przyszłości.
I teraz jak można skwantyfikować osiągnięcia naukowe? Weźmy najlepsze czasopismo na świecie, publikujemy tam artykuł. Ile osób go przeczyta? Z dziesięć pewnie, razem z edytorem. Natomiast jak opublikujemy artykuł na portalu społecznościowym, to przeczyta go 10 tys. I co jest bardziej wartościowe? Czy te punkty? Bo za ten pierwszy dostaniemy dużo punktów. Ale ten drugi dotrze do ogromnej rzeszy ludzi. W nauce to drugie chyba powinno być wartościowe? Tu nie chodzi o to, żeby publikować niszowo, tylko żeby nauka docierała do jak największej liczby ludzi.
A jak kwantyfikujemy osiągnięcia, to niestety zamykamy się w sobie. Nauka staje się trochę taką wieżą z kości słoniowej w niektórych obszarach, gdzie zwykli ludzie nie docierają i nawet nie mają zamiaru, bo dla nich jest to zbyt trudne do oceny - co możemy z tego uzyskać, co tak naprawdę w tej publikacji, w tych osiągnięciach się znajduje. Myślę, że to zły kierunek. My się trochę zamykamy w sobie, zamiast wyjść szerzej, zamiast promować to, co robimy w zdecydowanie szerszy grupach społecznych.
Czy debatujecie w środowisku akademickim, co zrobić, żeby zatrzymać na białostockich uczelniach maturzystów?
Oczywiście, że tak. Natomiast nasza rola w tym jest niewielka. Możemy zaoferować tylko jedno - bardzo wysoki poziom kształcenia i moim zdaniem na wielu kierunkach tak właśnie się dzieje. Natomiast póki gospodarka się nie zmieni, to nic z tego nie będzie. Jako ekonomista mogę powiedzieć jedno: jeśli ludzie w regionie, młodzi ludzie nie będą zarabiali podobnie jak w innych regionach, nie będą mieli warunków pracy podobnych jak w innych regionach, to nic ich nie zatrzyma. Dzisiaj wyjazd za granicę to 25 € na pierwszy lepszy bilet i można lądować w dowolnym miejscu Europy.
To gospodarka jest tak naprawdę punktem wyjścia do tego, czy młodzi ludzie tu zostaną. My możemy co najwyżej dopomóc w tym właśnie poprzez kształcenie, poprzez dostęp do bazy naukowej, do różnego typu projektów czy grantów, które realizujemy. Natomiast otoczenia nie zmienimy.
Na zakończenie kwestia połączenia uczelni. Wczoraj profesor Lech Dzienis powiedział, że Politechnika to kobieta. Zatem czy wy będziecie zdobywać, czy ona was uwiedzie?
Tego nie wiem. Czekamy na awanse. Połączenie oczywiście cały czas gdzieś jest w tle. Teraz realizujemy taki projekt - ministerstwa dało nam pieniądze, żeby ocenić korzyści, gdybyśmy wybrali jakąś formułę.
Rachunek strat i zysków.
Tak. Przede wszystkim jest to rachunek w kontekście różnych form łączenia. Wszyscy myślą o konsolidacji, ale to może być federacja lub coś innego. Chcemy wiedzieć, która z tych form byłaby dobra. Myślę, że rozmowa na ten temat będzie trwała. Sądzę, że ewaluacja w 2021 roku da nam odpowiedź na pytanie, w którą stronę powinniśmy iść. Czy jednak nasza siła samodzielnie jest na tyle duża, że w tych nowych warunkach - po ocenie - spokojnie przetrwamy? Natomiast gdyby - odpukać - okazało się, że jest źle, to mamy wtedy dobry projekt, dobrą analizę, która pozwala nam w miarę szybko konsekwencje tej ewaluacji zlikwidować, czyli po prostu wybrać pewną formę współpracy.
Mam nadzieję, że za jakiś czas będziemy mogli bardzo racjonalnie ocenić, czy jest to dobry kierunek, czy zły, bo na razie mówimy o łączeniu i jego konsekwencjach bardzo intuicyjnie. Ten projekt pozwoli nam spojrzeć na to bardziej racjonalnie.
Kiedy będą wyniki tego raportu?
Myślę, że późną wiosną - kwiecień, maj przyszłego roku. Wtedy też może się okazać, że łączenie jest absolutnie nie do przyjęcia, bo wyniki wychodzą złe. To również dopuszczamy.