Radio Białystok | Felieton | Krajobraz po ulewie - felieton Marka Gąsiorowskiego
Śmiało można powiedzieć, że koniec wiosny i początek lata to w stolicy Podlasia pora deszczowa. Od kliku lat powtarzają się w Białymstoku te same sytuacje. Zaczyna się od gwałtownych opadów, deszczu, potem ulice chowają się pod wodą. Podobno wszystkiemu winne są siły natury, ale czy tylko?
Wczoraj w Białymstoku na metr kwadratowy spadło 45 litów wody. Dużo, prawie pięć wiader. Na chwilę miasto nad Białką zaczęło przypominać Wenecję. Pod wodą znalazły się Jurowiecka, Warszawska, część Miłosza, Branickiego, Piastowska. Popłynęły Wierzbowa, Bema i wiele innych ulic. To, że stara wysłużona Warszawska zamieniła się w jezioro nie dziwi. Dawno tam nie było gruntownego remontu ulicy, żadnej przebudowy. Instalacja ściekowa dostosowana jest do warunków sprzed wielu lat, kiedy to takie nawałnice jak ta wczorajsza wspominano latami. Rury odpływowe prawdopodobnie o średnicy 20 cm najzwyczajniej się zapchały.
Co innego na Miłosza czy Branickiego. To nowe ulice lub gruntownie przebudowane w ostatnim czasie. Teoretycznie w tym miejscu skutki nawałnicy powinny być o wiele mniej odczuwalne niż na Warszawskiej a nie są. A Jurowiecka? Przecież niedawno zakończono jej przebudowę, co jak mówią miejscowi, nie ma znaczenia. Jezioro Jurowieckie powstaje po każdych nieco większych opadach, tak samo było przed przebudową.
Czy komuś zabrakło wyobraźni? Odpowiadając na to pytanie trzeba sięgnąć do przepisów. Projektanci planując takie instalacje opierają się na wieloletnich danych - mniej więcej z ostatnich 30 lat, biorą pod uwagę liczbę i maksymalną intensywność opadów. Na tej podstawie określają średnią wydolność ewentualnej sieci odpływowej. I tak projektują instalację.
Problem w tym, że klimat nam się bardzo zmienił. Ekstremalnie intensywne i zarazem krótkotrwałe opady występują o wiele częściej. I choć instalacje wykonano w zgodzie z przepisami, te odpływy nie sprawdzają się przy aurze jaką mamy teraz.
Czy w najbliższym czasie problem podtopień zniknie? Raczej nie. Aura prędko się nie zmieni, a jeśli się zmieni, jak wieszczą naukowcy, to na gorsze. A to oznacza częstsze i kto wie, może jeszcze bardziej intensywne nawałnice.
Nie pozostaje nic innego jak modernizacja miejskich odpływów. To jednak duża inwestycja, dziesiątki, jeśli nie setki kilometrów rur tyleż wykopów, ogromne koszty. Władza w każdej miejscowości patrzy na to, co bardziej się opłaca. Niestety, usuwanie szkód, nawet płacenie odszkodowań jest o wiele tańsze, chyba że dojdzie to takich zniszczeń po ulewach, z powodu których koszty strat będą na tyle duże, że modernizacja odpływów stanie się opłacalna. Lepiej jednak, żeby do takiej nawałnicy nigdy nie doszło.