Staroobrzędowcy wygrali w sądzie, ale mają obawy, czy uda się przywrócić teren cmentarza do pierwotnego stanu

Jednocześnie pod koniec 2020 roku staroobrzędowcy wystąpili do sądu o uchylenie decyzji o warunkach zabudowy. W ubiegłym tygodniu Wojewódzki Sąd Administracyjny podtrzymał rozstrzygnięcie, jakie zapadło w pierwszej instancji. To oznacza, że istniejące już fundamenty trzeba rozebrać, a pozwolenie na budowę straciło ważność.

Jak mówi prezes Naczelnej Rady Staroobrzędowców w Polsce - Janusz Jewdokimow, to dobra wiadomość, ale rodzi kolejne problemy.

To jest dla nas połowiczny sukces, dlatego, że w przyszłości nic tam nigdy nie będzie budowane. Potwierdziło się, że decyzje wydawane były błędnie i niezgodnie z prawem. Ale martwimy się, cały czas o szczątki, które tam pozostały. Ten teren musi zostać przywrócony do stanu pierwotnego. Fundamenty muszą zostać rozebrane, musi też zostać rozebrana linia elektryczna, która prowadzi wzdłuż całej działki.  

To kluczowa decyzja, ale może oznaczać dalsze niszczenie grobów. Jewdokimow podkreśla, że ważne jest, aby właściciele działki chcieli w tej sprawie współpracować.  

Te prace muszą zostać wykonane przy naszej obecności i według naszych wytycznych. Absolutnie na tę działkę nie może wjechać ciężki sprzęt, ponieważ zniszczy te groby, które jeszcze nie zostały zniszczone. Nikt z nami na razie tego nie konsultował. Działka jest zabezpieczona, nikt tam nie może wchodzić z wyjątkiem właściciela terenu.

Sprawę dodatkowo komplikuje trwająca procedura wpisania obu cmentarzy do rejestru zabytków. Na terenie działki nie można prowadzić żadnych prac. Staroobrzędowcy liczą, że uda się im uzyskać zgodę właściciela na wejście i zabezpieczenie kolejnych szczątków ludzkich, które pojawiły się na powierzchni wraz z wiosennymi roztopami.

| red: kap