Radio Białystok | Wiadomości | Białostocki sąd aresztował obu podejrzanych w śledztwie dotyczącym nadawania sygnałów radio-stop na kolei
Sąd uwzględnił wnioski prokuratury i aresztował we wtorek (29.08) na trzy miesiące dwóch mężczyzn podejrzanych w sprawie dotyczącej nieuprawnionego nadawanie sygnałów radio-stop i zatrzymania w ten sposób pociągów m.in. koło Łap. Jednym z podejrzanych jest policjant.
"W ocenie sądu zebrane - na obecnym etapie postępowania - dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanych zarzucanych im czynów i jedynie środek zapobiegawczy o charakterze izolacyjnym będzie właściwy do zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania" - poinformowało biuro prasowe Sądu Rejonowego w Białymstoku.
Pociągi stanęły m.in. w pobliżu stacji Łapy
W województwie podlaskim w niedzielę rano - z powodu nieuprawnionego nadania sygnału radio-stop - stanęły pociągi w pobliżu stacji Łapy, a koło południa dwukrotnie wstrzymano ruch kolejowy na trasie Sokółka-Szepietowo. Spółka PKP PLK zapewniała wtedy, że opóźnienia nie były duże, a sprawą zajmują się już służby, m.in. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Straż Ochrony Kolei, policja oraz przewoźnicy.
Kilka godzin później policja zatrzymała w związku z tymi incydentami dwóch mężczyzn w wieku 24 i 29 lat; zatrzymanie miało miejsce w domu na jednym z białostockich osiedli. Zabezpieczono tam również sprzęt krótkofalarski. Z wykorzystaniem zabezpieczonego sprzętu krótkofalarskiego, mężczyźni ci mieli - w różnych odstępach czasu - nadawać sygnał uruchamiający w pociągach hamulec bezpieczeństwa.
Zatrzymani usłyszeli po dwa zarzuty
We wszczętym śledztwie podlaski wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej postawił obu zatrzymanym po dwa zarzuty.
Są oni podejrzani o stworzenie sytuacji, która miała wywołać przekonanie o istnieniu zagrożenia życia lub zdrowia wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach (poprzez nieuprawnione nadanie sygnału radio-stop, co spowodowało automatyczne zatrzymanie się pociągów), co wywołało działania instytucji publicznych lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mające na celu uchylenie tego zagrożenia, ale także sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Grozi za to od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.
Policja jeszcze poniedziałek wieczorem potwierdziła, że 29-latek jest funkcjonariuszem - jak się okazało - Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, zatrudnionym w wydziale technik operacyjnych. To wydział, do którego zadań należy m.in. niejawna obserwacja osób, miejsc i środków transportu i prowadzenie tzw. kontroli operacyjnej.
W związku z postawieniem temu mężczyźnie zarzutów karnych, komendant wojewódzki policji w Białymstoku wszczął postępowanie dyscyplinarne i wydał decyzję z rygorem natychmiastowej wykonalności o zawieszeniu tego funkcjonariusza, któremu prokuratura przedstawiła zarzuty. Wszczęto też procedurę zwolnienia ze służby.
Policja i prokuratura nie podają szczegółów sprawy
Zarówno policja, jak i prokuratura nie podają szczegółów sprawy; nie wiadomo czy przyznali się i czy składali wyjaśnienia.
Zespół prasowy podlaskiej policji wydał we wtorek po południu krótkie oświadczenie zaprzeczając informacjom, które pojawiły się w części mediów, że to pracownicy spółki PKP PLK SA "przyczynili się" do zatrzymania podejrzanych o nieuprawnione nadawanie sygnału oraz o tym, że zatrzymany policjant nadawał sygnał korzystając ze służbowego sprzętu.
"Zatrzymanie podejrzanych było możliwe dzięki szybkiej reakcji policjantów, a podejrzani korzystali ze sprzętu prywatnego" - podała policja.