Radio Białystok | Wiadomości | Rozpoczął się proces osób oskarżonych o przemyt towarów przez przejście graniczne w Połowcach
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się w środę (05.10) proces kilkunastu osób oskarżonych o przemyt, głównie papierosów, z Białorusi do Polski przez przejście graniczne w Połowcach. Część oskarżonych, to byli już funkcjonariusze celno-skarbowi.
Śledztwo trwało kilka lat
Śledztwo Prokuratury Okręgowej w Białymstoku trwało kilka lat. Zatrzymań dokonywali funkcjonariusze Biura Inspekcji Wewnętrznej Ministerstwa Finansów oraz wydziału do walki z korupcją Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, po kilku miesiącach pracy operacyjnej i zbierania dowodów.
Ostatecznie akt oskarżenia objął osiemnaście osób, Polaków i Białorusinów, które - w ocenie prokuratury - działały w zorganizowanej grupie przestępczej. Osiem oskarżonych osób, to byli już funkcjonariusze celno-skarbowi. Jak wynika z informacji, które podawali w sądzie, przeszli na mundurowe emerytury.
Im prokuratura zarzuca korupcję oraz niedopełnienie obowiązków służbowych; według aktu oskarżenia, w latach 2017-2018 przyjęli oni łącznie nie mniej, niż 12 tys. zł za to, że inne osoby mogły wwozić do Polski nielegalne towary, w szczególności papierosy bez znaków akcyzy. W ocenie śledczych, działalność tych funkcjonariuszy podważała zaufanie do organów celno-skarbowych.
Według prokuratury, cały proceder polegał na tym, że umawiano się na przejściu granicznym z konkretnymi funkcjonariuszami, którzy umożliwiali przewóz danych towarów bez kontroli.
Oskarżeni nie przyznają się
Prawie wszyscy oskarżeni nie przyznają się, grozi im do 10 lat więzienia.
W środę w sądzie stawiło się dziesięć osób. Mają od 43 do 67 lat; mieszkają m.in. w Hajnówce, Bielsku Podlaskim i Czeremsze, nie byli wcześniej karani, nie przyznają się. Na tym etapie procesu prawie wszystkie te osoby odmówiły składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Niewiele mówiły też w śledztwie.
Na składanie przed sądem wyjaśnień zdecydowała się emerytka, oskarżona o namawianie znajomego funkcjonariusza, by "przepuścił" ją bez kontroli z większą ilością papierosów. Mówiła, że zaczęła jeździć na Białoruś, gdy przeszła na emeryturę i ten fakt wywołał u niej depresję. "Postanowiłam się rozerwać i zaczęłam jeździć, ale moim celem nie było przewożenie czegoś, celem był kontakt z ludźmi, to działało na mnie pozytywnie" - mówiła w środę przed sądem.
Przyznała, że były to jej pierwsze w życiu wyjazdy za granicę. Określiła siebie mianem "takiej kury domowej"; mówiła też, że gdy stała dłużej w kolejce na granicy, wykłócała się z funkcjonariuszami, dopytywała dlaczego tak się dzieje. Sąd odczytał jej zeznania złożone w śledztwie, gdzie była mowa o dobrowolnym poddaniu się karze. W środę kobieta zaprzeczyła, by padły takie słowa, mówiła że to, co zostało zapisane, to dużo więcej, niż wtedy mówiła policjantowi prowadzącemu przesłuchanie. Ostatecznie do zarzutów nie przyznała się.
Sąd zdecydował o konieczności przesłuchania funkcjonariusza, który prowadził to przesłuchanie w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Zwłaszcza, że oskarżona mówiła w środę, iż źle się wtedy czuła, bo zażyła wcześniej dużo leków, by się nie denerwować, a jest osobą nadpobudliwą.
Zanim doszło do otwarcia przewodu sądowego, jeden z obrońców złożył wniosek - w imieniu swego klienta, obywatela Białorusi, na którego wyjaśnieniach opiera się część aktu oskarżenia - o poddanie się karze bez przeprowadzania rozprawy. Sąd wniosek jednak oddalił, bo prokurator sprzeciwił się, by te materiały wydzielać do odrębnego postępowania.
Kolejne rozprawy Sąd Okręgowy w Białymstoku wyznaczył na drugą połowę października. Planuje wtedy rozpocząć przesłuchania świadków.