Radio Białystok | Wiadomości | Suwałki: Proces obwinionych o zakłócenie wystawy o gen. Andersie
Przed Sądem Rejonowym w Suwałkach rozpoczął się w piątek (18.11) proces pięciu osób, które policja obwinia o zakłócenie otwarcia wystawy o gen. Andersie w miejscowym Archiwum Państwowym. To zarzut z kodeksu wykroczeń; obwinieni nie przyznają się. Ciąg dalszy - w grudniu.
Chodzi o incydent, który miał miejsce 4 marca - ostatniego dnia kampanii wyborczej w wyborach uzupełniających do Senatu w okręgu obejmującym część województwa podlaskiego.
Kandydatka PiS Anna Maria Anders, która ostatecznie mandat zdobyła, uczestniczyła wtedy w Archiwum Państwowym w Suwałkach w otwarciu wystawy "Armia Skazańców" poświęconej jej ojcu - generałowi Władysławowi Andersowi. Wraz z nią byli tam m.in. szefowie MSWiA - minister Mariusz Błaszczak i wiceminister Jarosław Zieliński.
Otwarcie zostało zakłócone przez grupę osób, które protestowały przeciwko prowadzeniu kampanii wyborczej w takim miejscu. Były to osoby starsze, część z nich miała znaczki Komitetu Obrony Demokracji (KOD). Doszło do utarczek słownych.
Po kilku miesiącach badania sprawy suwalska policja uznała, że w sumie pięć osób naruszyło przepisy kodeksu wykroczeń, mówiące o naruszeniu porządku w miejscu publicznym "krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem". Grozi za to kara aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny.
Żadna z pięciu obwinionych osób nie przyznaje się do zarzutów
Obwinieni nie przyznają się. Jedna z tych osób odmówiła przed sądem składania wyjaśnień, ze względu na stan zdrowia nie uczestniczyła w całej rozprawie.
Pozostałe opisywały przebieg zdarzeń z 4 marca. Przyznały, że są działaczami Komitetu Obrony Demokracji. Podkreślały, że w dniu wystawy prowadziły w różnych miastach w Podlaskiem kampanię na rzecz frekwencji w wyborach uzupełniających do Senatu, rozdawały ulotki, ale nie popierały żadnego kandydata.
KOD miał również zaplanowane tego dnia wieczorem w Suwałkach stowarzyszeniowe spotkanie. Obwinieni mówili, że teraz już się znają, wcześniej się nie znali lub znali słabo.
Jeden z nich powiedział w sądzie, że zajmuje się obserwowaniem różnych wyborów w kraju i za granicą, zna prawo wyborcze, prowadzi bloga. Mówił, że gdy tylko usłyszał o wystawie w Suwałkach z udziałem kandydatki do Senatu, pomyślał, że - jak to ujął - sprawa jest "brudna" i ma charakter wiecu wyborczego, co - jak dodał - jest złamaniem prawa wyborczego. Sytuacja była "oczywista, niedyskusyjna" - mówił dodając, że na wystawie byli też zwolennicy kandydatki PiS.
Wszyscy obwinieni podkreślali, że nie atakowali nikogo, a uroczystość otwarcia wystawy nie została przerwana. Mówili też, że to pod ich adresem padały wulgaryzmy, dochodziło do ataków słownych - przez - jak to określili - zwolenników kandydatki PiS w wyborach. Wyrażali też zdziwienie, że wśród obwinionych o zakłócanie otwarcia wystawy nie ma tych osób.
Sad przesłuchał 10 świadków
Po tych wyjaśnień suwalski sąd przesłuchał dziesięcioro świadków. Byli to działacze KOD, a ponadto dyrektor Archiwum Państwowego w Suwałkach oraz dwaj policjanci, którzy uczestniczyli w zabezpieczaniu wystawy. Policjanci potwierdzali, że w trakcie wystawy nie była podjęta żadna interwencja.
Dyrektor suwalskiego archiwum Tadeusz Radziwonowicz zeznał, że to wiceszef MSWiA, suwalski poseł PiS Jarosław Zieliński dzwonił do niego z propozycją wystawy, a zaproszenia na wystawę rozsyłało biuro posła. Mówił też, że nie ustalano z nim wcześniej, jak otwarcie ma wyglądać. Przyznał, że nie spodziewał się, że dojdzie wtedy do "takiego zamieszania".
Proces odroczony do 22 grudnia
Sąd odroczył proces do 22 grudnia. Uwzględnił wniosek obrony, by powołać na świadka w tej sprawie wiceministra Zielińskiego. Chodzi o wyjaśnienie okoliczności związanych z organizacją wystawy, jej terminem i przebiegiem. Obrońca obwinionych mecenas Jakub Wende powiedział, że to wiceminister Zieliński jest w stanie najpełniej wyjaśnić te kwestie.
Obrona wnioskowała też początkowo o wezwanie na świadka również szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka oraz senator PiS Anny Marii Anders, ostatecznie jednak z tego wniosku dowodowego zrezygnowała. Do grudniowej rozprawy policja ma też zdecydować czy i jakie nagrania telewizyjne będą stanowiły dowód w tej sprawie oraz czy mają być odtwarzane przed sądem.
Rozpoczęcie procesu poprzedziła manifestacja działaczy KOD pod suwalskimi biurami Jarosława Zielińskiego i Anny Marii Anders. "Protestujemy przeciwko wywieraniu politycznych nacisków na sądy, przeciwko wykorzystywaniu aparatu państwa do celów politycznych" - mówił tam dziennikarzom lider Komitetu Mateusz Kijowski. "W naszym przekonaniu wyrok powinien być uniewinniający, ponieważ nie zdarzyło się nic takiego, co zasługiwałoby na ukaranie" - dodał.
Sam proces jest obserwowany przez Helsińską Fundację Praw Człowieka. (PAP, oprac. mak)
Zobacz też:
Suwałki: Zamieszanie na otwarciu wystawy o generale Andersie