Radio Białystok | Gość | Maciej Makuszewski [wideo] - pięciokrotny reprezentant Polski
"To historyczny sukces naszej reprezentacji, po 36 latach wyszliśmy z grupy. (...) Wojciech Szczęsny na pewno będzie w jedenastce tego mundialu. Myślę, że być może jest jednym z najlepszych bramkarzy w historii Mistrzostw Świata" - mówi Maciej Makuszewski.
Polscy piłkarze przegrali na mistrzostwach świata w Katarze z Argentyną 0:2. Choć był to słaby mecz w wykonaniu biało-czerwonych, dzięki wynikom w poprzednich spotkaniach, udało się awansować do fazy pucharowej mundialu.
O tym, jak grała polska reprezentacja, ale też o historycznym awansie z pięciokrotnym reprezentantem Polski, piłkarzem Maciejem Makuszewskim rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Choć jeszcze jesteśmy młodzi, to mam takie wrażenie, że wczoraj parę siwych włosów i parę lat nam przybyło.
Maciej Makuszewski: Tak, mam lekką chrypkę, bo też kibicowałem przy tym rzucie karnym, który uważam do tej pory, że był niesłusznie podyktowany dla reprezentacji Argentyny. Byłem niezadowolony z decyzji sędziego, ale summa summarum Wojtek Szczęsny pokazał, że jest w fantastycznej formie, obronił strzał Leo Messiego, to jest wielka sztuka. Bardzo się cieszyłem, słyszałem także okrzyki sąsiadów za ścianą.
Pierwsza połowa to obrona totalna, ale skuteczna. W drugiej połowie już się to posypało. Trzeba przyznać, że nie istnieliśmy w tym meczu jako drużyna.
Wielka kalkulacja, chłodna głowa, myśli selekcjonera przed tym spotkaniem, on sobie gdzieś to obliczył, że przy niekorzystnym naszym wyniku, ale korzystnym wyniku dla nas w tym drugim spotkaniu, które się odbywało równocześnie, wyjdziemy z grupy z drugiego miejsca. Myślę, że tutaj gra była czysto zrobiona na wynik, żebyśmy też nie otrzymali jakiejś żółtej kartki, bo ta kartka w ostatecznym rozrachunku też by nam pomogła, ale pomogła nam też Arabia Saudyjska.
Rozmawialiśmy o tym przed wejściem na antenę, że to taka typowo turniejowa gra. Dania czy Kanada grały pięknie na tych mistrzostwach, ale już wracają do domów, a my gramy dalej.
Dzisiaj rano czytałem artykuły wielu dziennikarzy ze świata sportu, właśnie o drużynach, które już nie będą grały w turnieju, marudzili, że Polska grała w słabym stylu, że to nie jest piłka nożna, niektórzy, że to hańba, ale uważam, że t o historyczny sukces dla naszej reprezentacji, po 36 latach wyszliśmy z grupy. O to chodziło. Mam nadzieję, że zagramy trochę przyjemniej dla oka z zespołem obrońców tytułu mistrzem świata Francją i zagramy wreszcie także, że kibice trochę radości dostaną z tej gry ofensywnej, bo widzieliśmy przede wszystkim grę defensywną tym turnieju.
O Francji jeszcze porozmawiamy, ale chciałbym jeszcze chwilę o Argentynie. 0 celnych strzałów, jeden niecelny Kamil Glik z główki. Pod bramkę ciężko było nam wczoraj dojść.
Bardzo ciężko. Widać było, że jest poziom, przeskok jest ogromny. Patrząc na naszą reprezentację, a reprezentację Argentyny na czele z Leo Messim, z wieloma piłkarzami, którzy grają w bardzo silnych klubach europejskich i wczoraj było widać ten poziom, tę szybką grę, ten brak problemu z prowadzeniem piłki i wygrywaniem pojedynków jeden na jeden, robienie przewagi w strefie tej ofensywnej. To było wszystko widać. Wczoraj jedyną jasną postacią był nasz bramkarz, który naprawdę nas uchronił przed tym, żebyśmy nie przegrali wyżej w tym spotkaniu. Na taką Argentynę miło się patrzy. Oni też w tym wczorajszym spotkaniu mieli nóż na gardle, bo jeżeli oni by z nami nie wygrali, a przy korzystnym wyniku Arabii Saudyjskiej to Argentyna zakończyłaby turniej. To jest zbyt dobry zespół, wczoraj to pokazali. Będą walczyli na pewno w ostatecznym rozrachunku o medal, może o mistrzostwo świata.
Argentyna, gdy już była pewna awansu, wydaje mi się, że w końcówce meczu już trochę odpuściła. Jak myślisz, gdyby Argentyńczycy potrzebowali pięciu bramek, to by nam wcisnęli wczoraj?
Myślę, że tak. Oni już w tej końcówce zobaczyli, że Polacy rzeczywiście już stoją autobusem na szesnastce i tylko czekają na zakończenie tego meczu, na gwizdek pana sędziego i chcą już czekać na wynik drugiego spotkania. Oni już zrobili swoje, oni już mieli 6 punktów, wiedzieli, że będą mieli pierwsze miejsce w grupie i oni już się oszczędzali pod koniec spotkania.
Wojciech Szczęsny, jak już wspomniałeś, nasz bohater jak na razie tego meczu i na razie całego turnieju w naszym wykonaniu.
Uważam, że Wojtek na pewno będzie w jedenastce tych Mistrzostw Świata i myślę, że być może jest jednym z najlepszych bramkarzy w historii Mistrzostw Świata, bo nie pamiętam, za mojego życia chyba nie było takiego bramkarza, który by obronił dwa rzuty karne w tej fazie grupowej finałów Mistrzostw Świata. Wojtek zrobił to, obronił jeszcze dobitkę przy jednym rzucie karnym, co jest niesamowite. Jak patrzyliśmy też z kolegami, że współczynnik tych goli Polska mogłaby stracić 2,6 gola na mecz, a straciła po dwóch pierwszych meczach 0, to tutaj czapki z głów przed Wojtkiem Szczęsnym, bo i we wczorajszym meczu, i w tych dwóch pierwszych meczach pokazał, że możemy na niego liczyć.
Wczoraj w końcówce oglądaliśmy dwa spotkania, nie tylko Polski z Argentyną, ale też Arabia Saudyjska-Meksyk. Tutaj tak naprawdę ważyły się też losy naszego awansu i chyba możemy podziękować Arabii.
Oczywiście, że tak. Oni grali do końca, bo przy stanie 2:0 i przy stanie 2:0 dla Argentyny, jedna bramka decydowała o tym, czy będziemy grali dalej w tym turnieju, czy nie. Arabia Saudyjska się nie poddała. W doliczonym czasie gry strzeliła bramkę i trochę uspokoiła nas kibiców przed tym ostatnim gwizdkiem w tym drugim spotkaniu, bo my już swoje spotkanie zakończyliśmy. Naprawdę bardzo trudna grupa. Ten niestrzelony rzut karny w tym pierwszym meczu z Meksykiem Roberta Lewandowskiego, wczoraj nas przyprawił o trochę siwych włosów.
Jak myślisz, co teraz dzieje się w głowach piłkarzy tak z perspektywy zawodnika?
Myślę, że spadł ogromny ciężar tego ostatniego meczu, spadł kamień z serca. Wydaje mi się, że już w tym kolejnym spotkaniu, bo celem było wyjście z grupy. To było marzenie wszystkich chłopaków. Widzieliśmy wczoraj po ostatnim gwizdku, jak Robert Lewandowski i reszta drużyny, jak wszyscy, mimo porażki 0:2 z Argentyną, jaka radość była w tych chłopakach.
Chwila wyczekiwania, widać, że sprawdzali też, jak tam na drugim boisku sytuacja wygląda.
Jak Arabia strzeliła bramkę, to tak wyglądało, jakby nasi zawodnicy strzelili bramkę zwycięską w jakimś spotkaniu. Widać było ogromną radość, że wyszliśmy z grupy i to było marzenie tego zespołu. Myślę, że było to też marzenie wszystkich kibiców.
Styl pozostawia wiele do życzenia, ale czy na tym awansie, na przyszłość, można coś w polskiej piłce budować?
Patrząc na dzieciaki, które teraz dopiero zaczęły interesować się piłką nożną i oglądają te mistrzostwa świata i zobaczyły, że Polska mimo stylu, na który marudzimy wszyscy, bo chcielibyśmy lepiej grać, ale mimo tego wyniku, który osiągnęliśmy, tego, że będziemy grali z Francją w fazie już decydującej, która drużyna będzie musiała odpaść, to jest coś fajnego i myślę, że te dzieciaki mogą dostać takiego pozytywnego kopa do tego, żeby iść na boisko, grać w piłkę nożną, się rozwijać i w przyszłości grać w reprezentacji Polski.