Radio Białystok | Gość | prof. Joanna Zajkowska - podlaski wojewódzki konsultant ds. epidemiologii
"Udział wariantu brytyjskiego bardzo wpływa na przyspieszenie epidemii, na liczbę zakażonych przypadków" - mówi prof. Joanna Zajkowska.
Od soboty (20.03) lockdown w całym kraju, uczniowie najmłodszych klas podstawówek wracają do nauki zdalnej. Zamknięte będą centra handlowe z wyjątkiem m.in.: sklepów spożywczych, aptek i drogerii, księgarni, sklepów zoologicznych i tych z artykułami budowlanymi.
Zamknięte będą też teatry, muzea, kina i baseny. Takie obostrzenia są już w czterech województwach. Czy przyniosły one efekty? Między innymi o tym z wojewódzką konsultant w dziedzinie epidemiologii profesor Joanną Zajkowską rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Ostatnio często proszę panią o wywiad. Rozmawiałyśmy w poniedziałek i wydawałoby się, że nic szczególnego w najbliższym czasie się nie zdarzy, a jednak - od soboty (20.03) będziemy mieć lockdown w całym kraju. Spodziewała się pani tej decyzji?
Prof. Joanna Zajkowska: Może nie tak szybko, natomiast wydaje mi się, że jednak jest ona potrzebna. Po przeanalizowaniu takiej mapy, która pokazuje udział wariantu brytyjskiego w zachorowaniach w różnych województwach widać, że w warmińsko-mazurskim, bardzo blisko podlaskiego, to jest ponad 60%, tudzież pomorskie, jak również na Podlasiu też ten wariant już jest bardzo, bardzo widoczny, więc zamknięcie województwa warmińsko-mazurskiego bez zakazu przemieszczania się właściwie nic nie daje. Można się było spodziewać, że w ościennych województwach będzie się ten wariant rozprzestrzeniał, co zresztą widać.
W nowym lockdownie nadal będziemy mogli się przemieszczać.
Ale przynajmniej nie będą przyciągać może otwarte galerie w jednym województwie klientów z województwa, gdzie te galerie są zamknięte. Jednak kontakty międzyludzkie, spotykanie się w tłumie, czy te miejsca, gdzie się skupiamy, to jest źródło transmisji, to generuje nam i napędza epidemię.
Czy obostrzenia, które były dotąd w czterech województwach przyniosły jakikolwiek efekt?
Może tempo się zmniejszyło, trudno nam porównać. Natomiast udział tego wariantu brytyjskiego bardzo wpływa na przyspieszenie epidemii, na ilość zakażonych przypadków.
Czy taki lockdown, jaki od soboty planuje rząd, będzie wystarczający?
Jednak ograniczenia w kontaktach to jest jakiś sposób kontroli nad epidemią, jakiś sposób zwalniania transmisji wirusa.
Może zamiast obostrzeń inne działania mające poprawić funkcjonowanie służby zdrowia czy zmniejszenie tego dużego dobowego przyrostu zakażeń na przykład masowe testowanie, o co od dawna specjaliści apelują?
Samo testowanie nie leczy, natomiast testowanie jest narzędziem do kontrolowania epidemii.
Może wyizolować źródła zakażeń.
Owszem. Ta nowa opcja taka, że można samemu zgłaszać się po skierowanie na badanie, wydaje mi się bardzo rozsądna dlatego, że po wykonaniu tego badania będzie można zidentyfikować te przypadki, które mają zdolność zakażenia, czyli osoba, która dowie się, że jest zakażona, pozostanie w domu, weźmie zwolnienie, nie będzie zakażać innych.
Zgłaszanie się na testowanie przez internet razem z tymi nowymi obostrzeniami przyniesie jakieś większe efekty?
To jest to, co możemy w tej chwili zrobić oczekując na wyszczepienie jak największej części społeczeństwa.
Jak szybko możemy spodziewać się efektu nowego lockdownu?
Co najmniej po dwóch tygodniach, bo okres wylęgania choroby to jest około pięciu, siedmiu dni, w związku z tym ta akumulacja dwutygodniowa to jest jedna z takich miar postępu epidemii.
Jaki jest sens zamykania szkół dla najmłodszych uczniów, skoro większość nauczycieli jest już poszczepionych?
Ale dzieci przenoszą między sobą, nie wiemy w jakim stopniu, bo takich badań się nie prowadzi, ale z wszystkich źródeł i informacji wynika, że dzieci jednak są transmiterami, przenoszą między sobą, a potem zanoszą do domu albo wynoszą z domu, przenoszą między sobą, zanoszą do innego domu.
Tylko wczoraj na szczepienia preparatem firmy Astra Zeneca do USK nie przyszła 1/3 nauczycieli. Co pani na to?
Bardzo mi smutno z tego powodu, dlatego że Astra Zeneca cieszy się jakoś złą sławą niepotrzebnie. Może te informacje o możliwych powikłaniach zatorowo-zakrzepowych wpłynęły na to. Natomiast raport, który się ukazał przygotowany przez Astra Zenecę, jak również komentarze WHO, a także komentarze Europejskiej Agencji Rejestracji Leków nie widzą w tej chwili w związku z incydentami zatorowo-zakrzepowymi z podawaniem szczepionki. Szczepienie przeprowadzono w Wielkiej Brytanii na dużej grupie i tam nie obserwowano takich incydentów. Natomiast właśnie te incydenty zatorowo-zakrzepowe to jest bardzo duże spektrum objawów, bo to są i udary, i zawały, i zakrzepica na przykład żylna kończyn - to wszystko jest wrzucone do jednego worka. Natomiast analiza, którą przeprowadziła Astra Zeneca tam jest 200 kilka przypadków z wszystkich krajów, bardzo tak sumienie przeprowadzona, transparentna, dostępna, nie sugeruje w związku z podaniem szczepionki. Te incydenty zatorowo-zakrzepowe one są dosyć częste w grupie w wieku senioralnym, wtedy, kiedy przyjmujemy leki przeciwzakrzepowe. Przecież bardzo wiele osób przyjmuje Acard czy inną profilaktykę właśnie przeciwzakrzepową.
Jak będzie czy jak powinna wyglądać Wielkanoc w domach? Mam na myśli też udział w nabożeństwach.
Sugerowałbym, że jeżeli ktoś ma potrzeby uczestniczenia osobistego w nabożeństwie, żeby to było na zewnątrz kościoła, nie wewnątrz. Natomiast jeżeli można wysłuchać mszy w domu, to jest to bardziej bezpieczne rozwiązanie. Rzeczywiście bez święcenia koszyka, bez święcenia jajek te święta byłyby bardzo smutne, ale można by to zorganizować w taki sposób, że można święcić na zewnątrz te pokarmy. Jeżeli to jest nasza taka wieloletnia tradycja, bardzo jesteśmy przywiązani do tego. Trudno mi pomyśleć, żeby nie pójść z koszykiem do kościoła, natomiast myślę, że można to zrobić w sposób bezpieczny na zewnątrz.
Tegoroczna Wielkanoc nie będzie się różnić od tej ubiegłorocznej? Ograniczenie wizyt w domach…
Muszę powiedzieć, że tamta też była smutna i właściwie pokazuje, jak ten upływ czasu nie wpłynął na ograniczenie pandemii.
Wczoraj resort zdrowia poinformował o ponad 25 tysiącach nowych przypadków koronawirusa. Jak duży może być dobowy przyrost? Jaki może być szczyt trzeciej fali, która zdecydowanie przyspiesza?
Nawet nie chcę myśleć. Mam nadzieję, że te obostrzenia i te apele i ta sytuacja jednak wpłynie na nasze zachowania, bo to jednak one głównie zdeterminują przekazywanie tego wirusa dalej. Ta możliwość testowania się i sprawdzenia, czy jest się zakażonym, mam nadzieję, że też usprawni wyłapywanie czy identyfikowanie przypadków zakażenia, ponieważ teraz zaczyna się sezon wiosenny, kiedy częste są infekcje górnych dróg oddechowych, kiedy możemy uznać, że to jest banalny katar, przeziębienie albo tylko ból gardła, mamy możliwość wykonania tych badań, do czego bardzo zachęcam.
Resort zdrowia zapowiada, że jeśli dojdzie do drastycznego pogorszenia sytuacji, to mogą być dalsze obostrzenia. Jakie obostrzenia by pani widziała?
Rozważam właśnie ten zakaz przemieszczania się. Jeżeli nie ma takiej potrzeby, jeżeli ktoś nie pracuje w jednym województwie i nie musi się przemieszczać do drugiego, jednak tę mobilność należałoby ograniczyć w tej chwili. Ograniczyć wychodzenie z domu, chociaż na dwa, trzy tygodnie, żeby przyhamować ten szczyt epidemii, dlatego że naprawdę w szpitalach robi się ciasno.
Resort zdrowia zaleca też pracę zdalną.
Dokładnie, to jest jeden z tych elementów pozostania w domu.
Dziękuję bardzo za rozmowę.