Radio Białystok | Gość | prof. Jerzy Kopania - etyk
Polacy są już zmęczeni pandemią i chcieliby wrócić do normalnego życia, dlatego nie wszyscy przestrzegają obostrzeń - mówi prof. Jerzy Kopania.
Padł kolejny dobowy rekord zakażeń koronawirusem w Polsce - ponad 20 tys. Wiosną, kiedy epidemia dopiero docierała do Polski, Polacy zamknęli się w domach. Teraz ten strach wydaje się nie być tak duży, chociaż zachorowań jest o wiele więcej. Czy Polacy oswoili się z koronawirusem? Dlaczego nie wszyscy stosują się do zaleceń? Między innymi o tym z etykiem prof. Jerzym Kopanią rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: W marcu i kwietniu, kiedy koronawirus dopiero dotarł do Polski i w porównaniu do dziś było niewiele przypadków zakażeń, Polacy solidarnie zamknęli się w domach, nie wychodzili nawet na spacery. Teraz gdy mamy ponad 20 tysięcy przypadków, szczególnej mobilizacji w narodzie nie widać. Dlaczego?
prof. Jerzy Kopania: To jest normalna reakcja psychologiczna. Ludzie po pewnym czasie stają się zmęczeni i chcieliby już wrócić do normalnego życia. A ponieważ to zmęczenie jest duże, to ci, którzy mają bardziej czuły charakter, tłumaczą to sobie, próbują siebie usprawiedliwić, że pewnie te obostrzenia już i tak nic nie dadzą, że to się i tak rozprzestrzenia niezależnie od tego, co robią.
Dotyczy to szczególnie ludzi młodych, którzy z natury rzeczy mają większą tolerancję na niebezpieczeństwo, raczej charakteryzują się pewnym nadmiarem odwagi niż nadmiarem ostrożności.
Powiem trochę paradoksalnie: wszyscy ci, którzy z natury są bardziej bojaźliwi, teraz powinni znaleźć w sobie odwagę, żeby się przeciwstawić tym, którzy takimi się czują odważnymi. Bądźcie odważni w powstrzymywaniu innych przed lekkomyślnym postępowaniem.
Na Stadionie Narodowym jest szpital polowy. Podobne obiekty powstają w kilkunastu innych miejscach w kraju. Brzmi to nieco apokaliptycznie. Czy nawet takie doniesienia nie działają na wyobraźnię Polaków?
Ale one powinny działać pozytywnie. Każda opieka zdrowotna jest nastawiona na warunki normalne, dlatego tak ważne jest nie to, żebyśmy mieli na stałe jakieś szpitale polowe, które stoją czy jest epidemia, czy jej nie ma, tylko żebyśmy w dość szybkim czasie potrafili je w razie potrzeby wybudować. Myślę, że tutaj rząd jednak stanął na wysokości zadania. Powinniśmy sobie życzyć tego, by te szpitale były wykorzystywane w jak najmniejszym stopniu, a najlepiej, żeby wcale większość z nich nie musiała być wykorzystywana. Ale dobrze, że w tej sytuacji zaczęto je budować.
Premier Mateusz Morawiecki na konferencji podkreślił, że aby w dalszej perspektywie wrócić do normalności, musimy ograniczyć potencjał zakażeń, jaki stanowią kontakty społeczne. Czy to dobra strategia, by wszystko zostawiać na barkach społeczeństwa?
Mam pewne wątpliwości co do tego, czy tezy głoszone z takim przekonaniem są rzeczywiście tezami adekwatnymi do rzeczywistości. Ludzie są autentycznie zagubieni. Wiem, bo czuję to na samym sobie. Czy rzeczywiście to, czego się ode mnie wymaga, jest uzasadnione?
Wszędzie tam, gdzie mogę, wolę być niepotrzebnie ostrożny niż potrzebnie nieostrożny. Sam się staram w ten sposób postępować. Wolę więc, żeby w rezultacie mojej ostrożności, nic się nie zmieniało, niż gdyby w rezultacie mojej nieostrożności miało się coś zmieniać na niekorzyść. Wszędzie tam, gdzie możemy, powinniśmy zachowywać ostrożność, powinniśmy jednak mimo wszystko ograniczać kontakty.
Natomiast inną rzeczą jest - i tutaj będą ciągłe spory - czy akurat takie obostrzenie jest konieczne, czy może co innego, na co jest teraz przyzwolenie, powinno być zakazane, a co innego powinno być dozwolone. Rząd musi przyjąć jakąś strategię.
Branża gastronomiczna, która ma zamiar w weekend protestować w Białymstoku, zwraca uwagę, że brakuje konkretnego planu na walkę z pandemią i konkretnego planu na wychodzenie z niej. Czy w ogóle taki plan można nakreślić i co dałby on ludziom?
To jest bardzo istotne pytanie. Czy w ogóle jest to możliwe w tej sytuacji? Za dużo jest elementów nieprzewidywalnych. Pytanie jest raczej takie: w jakim stopniu rząd potrafi ułatwić wszystkim tym tak tragicznie dotkniętym osobom przetrwanie tego trudnego czasu.
Tutaj będą oczywiście zawsze spory, że może należało to robić inaczej, ale ktokolwiek by teraz sprawował władzę, byłby poddany dokładnie takim samym, bardzo mocnym krytykom, że należy robić nie to tylko tamto, że jeszcze coś więcej, a tamtego to nie należało robić, i tak dalej. Miejmy też tego świadomość. Ale to nie powinno oczywiście w ogóle odsuwać od nas tego podstawowego problemu, że z jednej strony sami mamy na sobie pewne obowiązki, mamy zachowywać się w sposób rozważny, z drugiej strony mamy prawo wymagać od rządzących, żeby jednak nie zaniedbywali niczego.
Przed nami ważne dni dla Polaków - Dzień Zaduszny i Wszystkich Świętych. Jak pana zdaniem w tym czasie zachować się odpowiedzialnie i jak ma się to do tradycji?
Tradycja odwiedzania grobów swoich bliskich jest piękną tradycją. Jak to zatracimy, to będziemy tracić swoją tożsamość kulturową, ale są sytuacje nadzwyczajne. Można to rozłożyć. Myśmy z żoną się pogodzili właśnie z tym, że w tym roku nie wyjedziemy odwiedzić grobów naszych bliskich. Jest, jak jest. Trudno. Nie rezygnując z naszej tradycji, nie rezygnując z tego wszystkiego, co jest emanacją naszej wiary, możemy jednak realizować to w stopniu adekwatnym do zaistniałej sytuacji.