Radio Białystok | Gość | prof. Andrzej Jackiewicz - konstytucjonalista
"Jeżeli nie można zarządzić nowych wyborów, to kadencja prezydenta twa dalej, aż do 5 sierpnia mamy prezydenta" - mówi prof. Andrzej Jackiewicz.
Wybory odbędą się w trybie korespondencyjnym. Porozumienie poprze ustawę o głosowaniu korespondencyjnym i jednocześnie przedstawi, w uzgodnieniu z PiS, propozycje jej nowelizacji. A zatem wybory się odbędą, ale nie wiadomo w jakim terminie.
O nowej sytuacji w tej sprawie z konstytucjonalistą profesorem Andrzejem Jackiewiczem z Uniwersytetu w Białymstoku rozmawia Lech Pilarski.
Nie będzie wyborów 10 maja, liderzy PiS i Porozumienia wydali oświadczenie
Lech Pilarski: Jedno jest pewne, że wybory 10 maja się nie odbędą, ale jak cały komunikat, jak całe Porozumienie ocenia konstytucjonalista?
prof. Andrzej Jackiewicz: To, że wybory się nie odbędą 10 maja, to było jasne od dłuższego czasu. Z powodów po prostu technicznych i organizacyjnych było wiadomo, że tego się do 10 maja nie da zorganizować. Natomiast jeżeli chodzi o to oświadczenie, moim zdaniem ono jest troszeczkę niefortunne i konstytucjonaliście trudno jest odnosić się do dokumentu politycznego. Natomiast co wynika z treści tego oświadczenia - trzeba zwrócić na pewno uwagę na to, że politycy pozwolili sobie przewidywać uchwały Sądu Najwyższego, której zdaniem będzie tak, a nie inaczej. Czyli będzie z niej wynikało, że wybory były nieważne. To nie jest chyba zbyt eleganckie.
Ale takie realne stwierdzenie faktów. Skoro wybory się nie odbyły no to trudno uznać je za ważne.
A to nie jest wcale taki jasne. Proces wyborczy cały czas trwa, bo wybory można traktować na dwa sposoby: wybory w sensie samego aktu głosowania, czyli ten ten dzień, kiedy oddajemy swój głos, albo wybory w znaczeniu całego procesu wyborczego, czyli począwszy od zarządzenia wyborów postanowieniem Marszałka Sejmu do momentu stwierdzenia ich ważności lub nieważności przez Sąd Najwyższy - to jest cały proces wyborczy. Więc tak rozumiejąc definiując wybory, to jesteśmy cały czas w tym procesie wyborczym. Trudno uznać, że zbieranie podpisów, zgłoszenie kandydatów, całe zaangażowanie kandydatów, to co przewiduje kodeks wyborczy, że to nie są czynności wyborcze, tak Kodeks Wyborczy je nazywa.
Tym bardziej że w tym porozumieniu jest taki passus, że wszyscy kandydaci zachowają prawa nabyte, czyli zebrane podpisy zostaną uznane i tym podobne rzeczy, nie będą musieli wtórnie powtarzać tego procesu, a zatem uznajemy, że proces wyborczy był ważny, ale same wybory nie odbyły się.
To jest w ogóle tak absurdalne i my dochodzimy do pewnych takich rozwiązań czy poszukiwań rozwiązań. Ja ze studentami pozwalam sobie je nazywać jako ekwilibrystyka prawnicza albo bardziej dosadnie jako taka szamotanina, bo jeżeli mamy przepisy konstrukcyjne, które pozwalają w sposób prosty, przejrzysty rozwiązać problem wyborczy, to z nich się nie korzysta tylko się majstruje cały czas przy ustawie, szuka się takich właśnie ekwilibrystycznych interpretacji Konstytucji do tego, żeby uzasadnić w sposób taki właśnie instrumentalny, takie uparte dążenie do przeprowadzania wyborów jak szybciej.
Ja nie wiem co by się takiego stało, gdyby wybory odbyły się na przykład za trzy miesiące. Oczywiście z punktu widzenia ustrojowego, z punktu widzenia konstytucjonalisty, to prawie nie ma żadnego znaczenia, bo czy prezydent będzie urzędował 3 miesiące dłużej, czy krócej, to jest naprawdę w skali ciągłości państwa niewielki okres czasu. Natomiast z punktu widzenia politycznego zapewne jakieś sondażowe przewidywania są takie, że jednak się dąży do tych wyborów, jedni chcą szybciej, drudzy chcą później, jeden ciągnie w jedną stronę, drugi w drugą stronę...
Natomiast odniosę się jeszcze do tego przewidywanego stwierdzenia przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów. To wcale nie jest takie pewne, bo w związku z tym, że samego tego aktu głosowania nie będzie, bardzo prawdopodobne, że nie będzie, to Sąd Najwyższy ma jeszcze inną możliwość - ma możliwość również umorzenia postępowania wobec tego, że po prostu tego aktu wyborczego w ogóle nie było.
Ale co to będzie znaczyło? Jaki to będzie miało wpływ na przebieg tego wszystkiego co się dzieje w kraju?
Jeżeli nie stwierdzi się nieważności wyborów, to kodeks wyborczy nie przewiduje w tym momencie możliwości ponownego ich zarządzania, bo ponowne zarządzenie wyborów, w tym trybie przyspieszonym, zgodnie z kodeksem wyborczym wchodzi wtedy i tylko wtedy, jeżeli właśnie Sąd Najwyższy stwierdzi ważność - i tutaj też uwaga - nie ważność wyborów, ale ważność wyboru konkretnego prezydenta RP, czyli stwierdzi ważność lub nieważność dokonanego wyboru. I teraz, czy ten wybór jakikolwiek został dokonany? Nie, nie został, więc nie można stwierdzić tak naprawdę ważności czy nieważności wyborów, bo po prostu tego wyboru suweren nie dokonał. I jeżeli nie ma stwierdzenia ważności czy nieważności wyboru prezydenta, to nie otwiera się jakby kompetencje dla Marszałka Sejmu do zarządzenia nowych wyborów. Jeżeli nie ma tej kompetencji, ona się nie pojawia, bo nie ma tego stwierdzenia nieważności, no to nie ma podstawy prawnej do zarządzenia nowych wyborów.
Oczywiście w ciągu ostatnich kilku miesięcy dużo było rozstrzygnięć co to których podstaw prawnych mamy wiele wątpliwości, żeby powiedzieć tak delikatnie, więc na drodze jakieś analogii ja sobie wyobrażam, że pani marszałek i tak zarządzi te wybory. Natomiast zgodnie z Kodeksem wyborczym, jeżeli tego stwierdzenia nieważności wyboru nie będzie, to nie można tych po prostu wyborów zarządzić, bo pani marszałek nie będzie miała do tego kompetencji. A w Polsce organy władzy publicznej mogą działać tylko i wyłącznie w granicach i na podstawie prawa.
I co w takiej sytuacji? W takiej sytuacji nie można stwierdzić wyborów, nie można zarządzić nowych wyborów. Skoro nie można zarządzić nowych wyborów, to kadencja prezydenta biegnie aż do bodajże 5 sierpnia i do tego momentu urzęduje Prezydent Rzeczypospolitej. Dopiero w momencie 5. sierpnia urząd zostanie opróżniony. I jeżeli urząd do 5. sierpnia zostanie opróżniony, to wtedy znowu otwiera się kompetencja do zarządzania nowych wyborów w tym trybie przyspieszonym i dopiero wtedy można zarządzić zgodnie z konstytucją i kodeksem wyborczym nowe wybory. Problem wtedy pojawia się taki, że jeżeli byśmy czekali do 5. sierpnia, to zgodnie z konstytucją nie ma przewidzianego zastępstwa prezydenta przez Marszałka Sejmu, bo konstytucja mówi wyraźnie, w jakich przypadkach Marszałek Sejmu zastępuje prezydenta. Nie ma wśród tych przypadków właśnie takiej sytuacji, kiedy ten urząd zostaje opróżniony w wyniku zakończenia kadencji i to groziłoby tym, że Polska pozostaje przez 14 plus 60 maksymalnie dni bez prezydenta.
To zatrzymuje wszystkie procesy decyzyjne. Ale już abstrahując - co teraz może się wydarzyć? Czy ewentualne zmiany proponowane przez Porozumienie wejdą w życie? Czy właśnie to przesunięcie kandydatów może nastąpić? Jak wyglądałby kalendarz wyborczy, gdyby Sąd Najwyższy już stwierdził to, co ewentualnie ma stwierdzić i jak wtedy to wszystko wygląda?
Na pewno byłoby rozsądniej i rozważniej z punktu widzenia ustrojowego takie oświadczenie opublikować po właśnie uchwale Sądu Najwyższego w sprawie ważności lub nieważności wyboru prezydenta Rzeczypospolitej. I byłoby łatwiej oczywiście przewidywać. Biorąc pod uwagę ostatnie dni czy tygodnie i takie dość częste zmiany sytuacji politycznej i ustrojowej, to rzeczywiście to troszeczkę wróżenie z fusów, bo jak widać politycy nie podążają takim tokiem konstytucyjnym, przewidywalnym, ale szukają takich bardzo ekwilibrystycznych rozwiązań.
Trudno jest w związku z tym przewidzieć co się stanie. Ja mogę ewentualnie spekulować co powinno się stać zgodnie z duchem Konstytucji, z duchem kodeksu wyborczego. Jeżeli rzeczywiście Sąd Najwyższy stwierdziłby nieważność tych wyborów, wtedy w ciągu 14 dni od stwierdzenia nieważności Marszałek Sejmu zarządza wybory, które mają się odbyć w ciągu 60 dni. Rzeczywiście bardzo krótki czas na samą kampanię wyborczą i na poszczególne czynności wyborcze. Ustala się tym samym, zarządzając te wybory w trybie przyspieszonym, kalendarz wyborczy, w którym wszystkie terminy na poszczególne czynności są określone, ustalone, wynikają z kodeksu wyborczego. I teraz to będą zupełnie nowe wybory. Zaliczanie pewnych czynności wyborczych dokonanych w poprzednich wyborach do tych kolejnych, to jest jakiś fenomen, oczywiście nigdy nie miał miejsca i też jest to bardzo wątpliwe.
Ale również nie miała miejsca do tej pory pandemia. Mamy jednak szczególną sytuację i wydaje się, że nawet opozycja z tego porozumienia jest w jakimś sensie zadowolona, bo uważa, że pewne działania przyniosły jej sukces i być może teraz politycy dogadają się co do szczegółów i uda się jednak mimo wszystko wybory przeprowadzić.
Pan redaktor jest bardzo ufny.
Ale możliwość zapanowania nad chaosem politycznym jest dosyć potrzebna. Wydaje się, że tak jak pan sugerował, stworzenie sytuacji, w której przez 74 dni nie ma głowy państwa, nie można podpisać ustaw i tym podobnych rzeczy, kiedy mamy bardzo szczególną sytuację i gospodarczą i społeczną i epidemiologiczną, to jest trochę przerażająca perspektywa.
Oczywiście i ja nie zakładam, że tak się stanie, ale to jest jakaś ostateczność, którą gdzieś tam na horyzoncie trzeba wiedzieć i oczywiście, że trzeba robić wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Natomiast to nie zmienia faktu takiego, że trzeba działać zgodnie z przepisami konstytucji i poszczególnych ustaw. Skoro mamy sytuację szczególną to trzeba na nią reagować zgodnie z tym co przewiduje konstytucja. Jestem w stanie zrozumieć, że do tej pory nie było stanu klęski żywiołowej, ze względu na to, i zresztą słusznie, że rządzący starali sobie poradzić z tą sytuacją za pomocą zwykłych środków konstytucyjnych, czyli zwykłych ustaw, rozporządzeń i tak dalej, i to jest zasadne, ponieważ stany nadzwyczajne są czymś wyjątkowym, ostatecznym, to jest ostatnia deska ratunku, ale jeżeli widzimy teraz, że nie da się jednak tego zrobić i to jest koronny dowód na to, że nie da się przeprowadzić wyborów prezydenckich w takiej sytuacji, to skoro tak, to czego jeszcze możemy oczekiwać żeby dostrzec rzeczywiście to, że mamy taką sytuację, w której nie jesteśmy w stanie właśnie zapobiec, nie jesteśmy temu zagrożeniu w stanie zapobiegać za pomocą zwykłych środków, to trzeba właśnie teraz sięgać po te środki konstytucyjne. To jest powód, taki pretekst dla rządzących, żeby jednak zdecydować się na ten stan klęski żywiołowej i to wtedy wyjaśnia, rozstrzyga wszystkie sprawy, wyczyszcza sytuację. Kończy się stan klęski żywiołowej, przeprowadzamy wybory, normalne wybory w klasycznym tego słowa rozumieniu ze wszystkimi gwarancjami, respektując wszystkie prawa wyborców, kandydatów, sytuacja jest jasna.
Na zakończenie krótkie pytanie - czy w związku z tym, że 10 maja nie będzie wyborów, czy jednak z soboty na niedzielę będzie obowiązywała cisza wyborcza?
Oczywiście, że będzie obowiązywała, bo czemu ma nieobowiazywać. Kodeks wyborczy przewiduje zgodnie z kalendarzem wyborczym ciszę wyborczą i dopóki te wybory trwają, bo ten proces wyborczy trwa, to on będzie trwał aż do momentu uchwały Sądu Najwyższego. I wszystkie czynności, m.in. też cisza wyborcza, paradoksalnie też będzie miała swoje miejsce.
Dziękuję za rozmowę. Zatem w sobotę i w niedzielę odpoczniemy trochę od wyborów.